Wielki Post
Czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Wydaje się tak
niewiele, ale jest to czas, w którym Pan może uczynić wiele i ty możesz uczynić
wiele. Czas ten może być obficie nasycony działaniem. Jeśli najczęściej uważa
się, że Wielki Post jest po to, by się nawracać (nawrócić) i oczekiwać
objawienia się Zmartwychwstałego, to można powiedzieć, że to wydarzy się bardzo
szybko. Tylko właściwie należałoby w tym momencie zapytać, czego tak właściwie
oczekujesz – oczekuję?
Jezus już zmartwychwstał, Jego zmartwychwstania doświadczamy
w każdej Eucharystii. To fakt historyczny i jednocześnie w porządku wiary fakt
duchowy, z którym każdemu wierzącemu przychodzi się zmierzyć. Wiara w
zmartwychwstanie Jezusa właściwie ją określa. Bez tego faktu nie ma ona jakiegokolwiek
sensu. Dlatego każdy wierzący, jeśli takowym się mieni, musi zająć stanowisko
wobec niego. A przyjmując prawdę o zmartwychwstaniu, kształtuje swoje życie
zgodnie z wszystkimi konsekwencjami jego zaistnienia. Jesteśmy wezwani w wierze
do poważnego potraktowania rzeczywistości duchowej i takiego ukształtowania
naszej postawy wiary, by korespondowała z tym fundamentalnym wydarzeniem w historii
zbawienia.
Co zatem mamy czynić?
Po pierwsze:
Należy sobie uświadomić historyczność zmartwychwstania.
Ewangelia nie jest opowieścią z gatunku baśni, fantasy czy science fiction.
Prowadzi nas to prosto do wniosku, że nie dyskutuje się z faktami, ale należy
zająć odpowiednie stanowisko wobec prawdy. Wydaje się dziwne, że można nie
przyjmować prawdy uznając prawdziwość wydarzeń. Kryje się w tym niewiara i lęk
przed konsekwencjami jej przyjęcia, które zmuszą nas do konieczności
uwzględnienia zmiany naszego życia, podczas gdy wcale i niekoniecznie mamy na
to ochotę.
Po drugie:
Prostym wynikaniem zmartwychwstania jest fakt, że Jezus żyje.
Jest osobą, która czuje, pragnie relacji, która kocha. Jako osoba wierząca muszę
się skonfrontować z tym, że jedyną sensowną postawą wobec tego faktu jest
osobista z Nim więź i to więź miłości.
Po trzecie:
Muszę w tej sytuacji zobaczyć stan faktyczny – na czym
opiera się moja relacja z Jezusem. Wymaga to ode mnie zobaczenia, jak wygląda
moje życie wiary, moja praktyka wiary. To także, w jaki sposób podchodzę do
siebie, innych. I jakie jest moje miejsce w Kościele. Po prostu proza życia
duchowego.
Ze spojrzenia na Zmartwychwstanie wynika moje patrzenie na Wielki
Post. Nie jest on celem samym w sobie ale prowadzi poprzez wielorakie działania
do właściwej odpowiedzi na rzeczywistość tego fundamentu wiary. Wszystkie więc
propozycje, natchnienia, postanowienia, posty, działania pokutne, wyrzeczenia itd.
mają dokonać w nas pragnienia i decyzji związania się z Bogiem na tyle, na ile
to możliwe w wymiarze relacji Bóg – człowiek. Wielkie słowa! Ale właściwie, do czego innego ma poprowadzić
nas nasza pobożność? Przecież stanowi ona nic innego jak nieustanne pragnienie
Boga.
Ważne, by nie pozostać na poziomie „wykonania planu”.
Wszystkie te działania wielkopostne nie są tylko po to, by poczuć się lepiej i
doznać uczucia samozadowolenia z dobrze wykonanego i przygotowanego zamysłu. To
pułapka i może prowadzić do egoistycznego i pysznego myślenia o wartości swojej
duchowości i własnej wielkości i sile. A przecież taki legalizm i wypełnienie
musi mieć w głębi radość ze spotkania Pana. Nie mogę zatrzymać się li tylko na
poczuciu obłaskawiania i przypodobania się Panu i ludziom.
Pan chodzi swoimi ścieżkami. Wchodzi do serca ludzkiego jak
chce i kiedy chce. Zastanawiam się nad tym napięciem pomiędzy Jego działaniem z
łaski, moją decyzją i idącym za nim działaniem. Chcę po ludzku zrobić wszystko,
w poczuciu słabości, dbania o swój komfort, by przełamać w sobie egoizm i wyjść
na Jego spotkanie. Być gotowym, gdy przyjdzie. Nie mam jasnego rozeznania,
które środki sprawią we mnie najbardziej skuteczne efekty przemiany. Próbuję
dopasować coś dobrego dla mnie. Ale coraz jaśniej pokazuje mi się prawda o tym,
że właściwie niewiele mogę zrobić, nie mogę też przymusić Pana, by był
posłuszny moim działaniom. Rodzi się przeświadczenie, że Jemu chodzi o coś
innego, chciałby przenieść akcenty bardziej na silną więź. Bardziej interesuje
Go żywe serce, którego oczy są zwrócone na Niego, Jego wyglądają, jak Oblubieńca.
Znów więc chodzi o serce, o małe ludzkie serce i o Boże Serce,
chodzi o Źródło. Chcę przyjść do Boskiego Serca, czuję się przez Niego w tym
Wielkim Poście zaproszony, by przez wszystko to, co proponuje Kościół, co jest
moim staraniem, przyjść i zaczerpnąć. Chodzi więc o Miłość, zawsze i nieustannie!
Moje myśli pobiegły do studni Jakubowej. Słyszę wyraźnie słowa Jezusa: Ja dam,
abyś więcej niczego innego już nie pragnął. Zawsze gdzieś mój wzrok ucieka na
boki, trudno czasami patrzeć komuś prosto w oczy, ale w tym momencie chciałem
spojrzeć na Jezusa, by upewnić się czy to zapewnienie jest szczere, albo
bardziej, czy Jemu zależy, by podzielić się ze mną tym, co ma od Ojca. Położyłem
swoje dłonie na cembrowinie studni podniosłem swój wzrok na Jezusa, który stał naprzeciw tak samo
trzymając swe ręce, jakby ta studnia, to źródło nas połączyło. W swoim sercu
doświadczyłem w tym momencie przekonania, że w Nim jestem, że otwiera się w
Jego Sercu źródło Ojcowskiej miłości.
Czy jest w mym sercu pragnienie by być blisko, by być w Bogu? Czy to jest
ważne, najważniejsze, jedyne? Czy to trwa nieprzerwanie, nawet w tych momentach,
gdy myśli są gdzie indziej, gdy, pracuję, gdy toczy się jakaś rozmowa, gdy
jestem zajęty czymś innym? Czy prawdziwe jest moje pragnienie Boga – moja pobożność,
czy wynika z zakochania się w Nim, płynie z nowego serca?
Muszę w tym Wielkim Poście odpowiedzieć sobie na te i wiele
innych pytań. Chcę chodzić z Panem po tych wszystkich ścieżkach, jakie wytycza
Ewangelia. Być we wszystkich tych miejscach, spotkać tych ludzi, których Jezus
spotkał, słyszeć, patrzeć, by w końcu zrozumieć, prawdę o sobie i o Nim. I by
zrozumieć Miłość, po ludzku niezrozumiałą, by serce płonęło tylko Nią u schyłku
Postu, u schyłku życia.
Chcę w Wielki Piątek stanąć przed Krzyżem pośród wielu braci
i sióstr a słysząc słowa: „Oto drzewo Krzyża…” dopełnić w sobie tego aktu przylgnięcia
sercem do Jezusa, tu znaleźć Źródło, tę studnię Jego łaski i miłości. Wziąć
Krzyż i w nim swój krzyż i zaufać bezgranicznie. A w Miłości zobaczyć, że Krzyż
kwitnie miłością, bliskością, przebaczeniem, pragnieniem, jednością, nadzieją,
niebem.
A trzeciego dnia Pan zmartwychwstał! I jedynie moje serce
złączone z Panem potrafi zobaczyć bezmiar miłości przelewający się od Jezusa na
każdego człowieka, wszystkich czasów. Tych małych i dużych, szukających, płonących
żarem miłości i oddania. I jeśli doświadczenia
Wielkiego Postu mają nas gdzieś zaprowadzić, to jedynie do tego poranka, do
progu Jego grobu, by czekać aż z łoskotem opadną okowy śmierci, by być tam
wtedy, gdy stanie we wejściu i z Jego przebitego serca, jak ze źródła, rozleje
się na cały świat blask i żar Jego miłości. Być tam, gdy spojrzy na mnie,
wiernego, tego który aż do teraz towarzyszy Mu w Jego drodze przez wszystkie te
dni, wydarzenia relacje. Właśnie tam, gdzie zmartwychwstał, gdzie Jego Miłość
mnie zwyciężyła , gdzie dotknął mojego
serca, by w Nim spoczęło i znalazło wieczne ukojenie. W Nim, w moim
Przyjacielu, w Nim, moim Bogu, w Nim, mojej miłości.
Ojcze nasz!
Potrzebuję Twojej łaski,
Proszę byś przyszedł do mnie, jak do swojej
własności,
Bym przejął się do głębi, bym pokochał do głębi,
tak jak Jezus,
Bym miał żywe serce, tak jak Jezus, Twój
Syn,
Ja Twój syn.
Amen.
Grzegorz
Łechtański, luty 2023