Uwolnienie – dla kogo?
Pytanie w tytule jest trochę prowokacyjne. Czy sam przypuszczasz, że ty też możesz potrzebować uwolnienia? Czasami uważamy, że różne niezbyt miłe rzeczy trafiają się innym ale nigdy nam. Uwolnienie kojarzy nam się ze złymi duchami, i oczywiście ma z nimi związek, ale nie należy utożsamiać go tylko z tymi wszystkimi strasznymi filmami czy opowieściami o opętaniach i szokującymi relacjami z egzorcyzmów. Musimy bardzo konkretnie spojrzeć na ten problem, by w świadomy sposób móc zerknąć bez lęku w nasze życie i ocenić swój stan wolności.
Pierwszą i bardzo ważną zasadą jest uzmysłowienie sobie faktu, że w uwolnieniu nie tyle chodzi o uwolnienie od złych duchów, ale jest to raczej uwolnienie do wolności i życia w Jezusie Chrystusie. Nie należy okazywać zbytniego zainteresowania złym duchom, lecz mieć oczy zwrócone na Jezusa. W złych duchach nie ma nic pociągającego ani godnego fascynacji. Po drugie, należy uświadomić sobie, że w większości przypadków uwolnienie jest procesem stopniowego zdrowienia człowieka w jego przychodzeniu do wolności w kontekście nawrócenia. Po trzecie należy zdawać sobie sprawę z rzeczywistości walki duchowej, która toczy się nieprzerwanie w życiu każdego człowieka. Staje się to tym bardziej widoczne, im bardziej zbliżamy się do Światła, do zażyłej relacji z Panem. W tym miejscu należy wspomnieć o kilku poziomach działania złych duchów w życiu ludzkim:
* zwodzenie (pokusy),
* dręczenie, czasami związane z doświadczeniem fizycznego cierpienia czy choroby,
* opętanie, gdy dochodzi do częściowego zawładnięcia.
Modlitwa uwolnienia dotyczyć może wszystkich tych poziomów, jednak w trzecim stanie, stosuje się egzorcyzm uroczysty, będącym jednym z sakramentaliów Kościoła.
W jaki sposób rozpoznać w sobie działanie złych duchów i kiedy sytuacja na tyle wymyka się spod kontroli, że potrzebna staje się modlitwa uwolnienia? Doświadczenie pokuszenia jest codziennością życia. Nie stanowi ono wielkiego problemu, dopóki nie pozwolimy, by pokuszenie prowadziło do grzechu a co gorsze, do jego ugruntowania. Jeśli dopuścimy, by dokonało się to w naszym sercu, to Zły uzyskuje w nim przyczółek do dalszego działania. Zasadą jego działania jest doprowadzenie do zamazania w człowieku prawdziwego obrazu Ojca i zniszczenia jego prawdziwej tożsamości dziecka Bożego. Diabeł znajdując w nas przyzwolenie na pobyt i działanie rozpoczyna dzieło zniszczenia, zacierania wszelkich granic między dobrem i złem, ale nade wszystko pragnie ugruntować w nas kłamstwo niosące śmierć, że Bóg nie jest dla nas kochającym Ojcem i że niezbyt obchodzi Go nasz los.
Tracąc powoli w życiu z pola widzenia Pana Boga i wiarę w Jego miłość oddajemy się pod działanie Nieprzyjaciela, nawet, jeśli do końca nie uświadamiamy sobie jego istnienia i działania. Wypieranie natomiast rzeczywistosci istnienia złych duchów może być spowodowane lękiem przed znalezieniem się pod ich działaniem.
Najczęściej istnieje jakaś pierwotna przyczyna, jakaś furtka, prowadząca do zniewolenia. Człowiek na tej podstawie rozpoczyna budowanie fałszywej tożsamości, przyjmuje fałszywy obraz Boga i innego człowieka. W tym przypadku można porównać tę sytuację do uwięzienia człowieka na dnie głębokiej studni. Zły w ten sposób manipuluje człowiekiem, by nie widział on szansy wydobycia się z swojego stanu i dał się owładnąć rozpaczy.
Istnieje jeszcze jedna prawda dotyczącą zniewolenia: złe duchy działają najczęściej grupami. Duch, który jest pierwotną przyczyną zniewolenia w przypadku zranienia przez rodziców to duch bazujący na odrzuceniu dziecka. Ale do niego dołącza się duch niskiej samooceny i dalej, duch poczucia braku wartości, duch depresji, i duch autodestrukcji. Oczywiście mówimy o przypadku hipotetycznym, jednak z praktyki modlitwy jasno wynika taki schemat działania złych duchów. Zadaniem posługujących modlitwą jest pomóc odkryć danej osobie ten schemat manipulacji, jaki Zły zastosował wobec niej.
Jakie z tego płyną dla nas wnioski? Jeśli w twoim życiu jest coś takiego, co nie pozwala ci się cieszyć obecnością Pana Boga, czujesz się permanentnie skrzywdzony, cierpisz na depresję, lub jest w twoim życiu jakaś trudność, która nie wnosi radości ale powoduje ból, smutek, złość to może być to symptom zniewolenia. Oczywiście, każdorazowo należy problem rozpoznać z kimś, kto nie zlekceważy twoich trudności i pomoże rozpoznać, czy chodzi tutaj na pewno o stan wymagający uwolnienia. Z praktyki jednak wynika, że wielu ludzi podlega związaniu w różnych mniejszych lub większych obszarach życia i swoje trudności próbuje sobie racjonalizować. Często słyszymy stwierdzenia typu: tak już musi być, lub np. nikt nie mówił, ze w życiu będzie łatwo, to jest mój krzyż. Tymczasem tak wcale nie musi być, bo człowiek został powołany do życia w wolności i wynikającej z niej radości. Czym innym jest trwanie w obecności Pana i radości bycia dzieckiem Bożym (w perspektywie ostatecznego zbawienia) i jednocześnie doświadczanie trudnośc,i a czym innym życie w stanie ciągłej depresji, izolacji, beznadziei, strachu, życie w stanie permanentnej trudności, bez perspektyw jakiejkolwiek szansy na poprawę i bez doświadczenia jakiegokolwiek sensu cierpienia. Dlatego potrzebny jest ktoś mądry w wierze, życzliwy, ktoś, kto pozwoli człowiekowi w jego sytuacji zobaczyć jego niewolę, gdyż ten z poziomu dna studni niewiele może już zobaczyć. Jest to oczywiście strategia złych duchów – tak rozciągnąć wokół człowieka ciemności, by nie był on w stanie trzeźwo niczego ocenić, by nie widział swojej niewoli i działania złych duchów a jedynie skupił się na celebrowaniu swojego skrzywdzenia i swoich negatywnych uczuć.
Czy więc potrzebujesz modlitwy uwolnienia? Spójrz na doświadczenia swojego życia, rozpoznaj swoje uczucia, rozpoznaj swoje problemy i nade wszystko swoją relację do Pana. Jeśli masz jakieś wątpliwości, jakieś powtarzające się grzechy, nieopanowane emocje lub ich brak, to może warto spróbować rozpoznać ich źródło. Może w twoim życiu nadszedł czas, by wreszcie zobaczyć całą prawdę a nie wycinek nieba widzianego z dna studni.
Grzegorz Łechtański
Diakonia RŚŻ Rejon Koniński