Spotkałem Zmartwychwstałego!
Poranek wielkanocny. Od pustego grobu wracają kobiety i napotykają, idąc donikąd, samego Jezusa. Ten daje im się poznać a one w budzącej się radości obejmują Go za nogi, jakby chciały Go zatrzymać dla siebie. W innej scenie Ewangelii to płacz Marii zatrzymuje Jezusa w Jego drodze do Ojca. Wraca do Marii bo słyszy jej płacz. Nie może przejść obojętnie wobec jej nieszczęścia. Maria chce zatrzymać Go, bo jej miłość do Pana to jej dyktuje. I sytuacja ta znów powtarza się w Emaus, gdy uczniowie chcą przymusić Jezusa, by pozostał z nimi – ich serca pałają miłością, gdy spotykają Zmartwychwstałego, jakby podświadomie wyczuwając sercem Jego obecność.
Dzisiaj my stoimy u wejścia do pustego grobu i słyszymy jak Kościół woła tam: nie ma Go tu. Zmartwychwstał! Czy moje serce pała miłością? Czy Twoje serce jeszcze z niedowierzaniem, a już z radością szuka Zmartwychwstałego? To orędzie trwa 2000 lat i niezmiennie stawia przed nami pytanie o autentyczność naszej wiary w tę rzeczywistość, która właściwie ją konstytuuje. Bez zmartwychwstania Jezusa nie ma chrześcijaństwa i nie ma mojego zmartwychwstania, daremna jest wiara i próżne przepowiadanie Ewangelii.
Dlatego dziś w poranek wielkanocny staję mocno wrośnięty w tę prawdę, że Jezus zmartwychwstał i cieszę się, że moje życie ma w Nim sens, że ma sens moja ciągła walka o dobro we mnie i w świecie, że mój bieg do wyznaczonej mety w Chrystusie zakończy się zwycięstwem bo w Nim i z Nim nie muszę się niczego lękać. I tak jak wtedy świat i ludzie pójdą swoją drogą bez Boga ale ja wiem, że On, to Prawda i Życie i Zmartwychwstanie moje, tak, jak stał się takim dla wielu braci i sióstr przede mną i wielu po mnie.
Jego miłość mnie zwycięża. Nic nie przekonuje mnie tak jak Jego ofiarna, służebna i bezgraniczna miłość, miłość, która dostrzega moje małe życie, moje problemy, strach, niewolę. I potrafi się w swojej wielkości zatrzymać nad moją małością i nędzą tak jak wtedy pod Jerychem, pod Nain, w domu Zacheusza… jak wtedy, gdy idąc do chwały Ojca usłyszał płacz Marii… Jezu, mój Jezu, patrząc na Twoją miłość i czułość moje serce nie może zostać obojętne – kocham Ciebie! I dziś, gdy Ty Zmartwychwstały Pan idziesz od grobu do swojego królestwa, wołam z płaczem w swojej nieumiejętności kochania Ciebie, w swoim egoizmie, w mojej niewierze: zatrzymaj się, bo potrzebuję Twojej dobrej miłości, by może po raz pierwszy w życiu poznać Ciebie i przyjąć Cię do swojego serca, by ono zmartwychwstało do życia w Tobie.
Grzegorz Łechtański, kwiecień 2013