Reszta życia
Wolność zakłada możliwość wykonywania zadań według zamierzonego planu, bez przymusu i nacisków z zewnątrz. Nie wydaje się słusznym uleganie namowom innych, gdy mamy jasno wytyczony cel i gdy jest on zgodny z sumieniem człowieka. Ale realia życia są zgoła inne. Często musimy wybierać w warunkach przymusu sytuacji, ludzi, wybierać bez możliwości rozeznania ostatecznego dobra i zła. Wolność więc tak rozumiana, jako nieograniczona niczym możliwość wyboru różnorakich opcji w rzeczywistości jest utopią. Gdy stajemy w pewnym momencie w postawie refleksji nad dotychczasowym życiem, to dochodzimy niejednokrotnie do wniosku, ze wiele rzeczy w naszej przeszłości należało ukształtować inaczej – dokonać bardziej trafnych posunięć. Im więcej upływa lat tym bardziej człowiek, być może z doświadczenia, zaczyna reflektować swoją przeszłość i wyciągać wnioski na przyszłość. Idąc w ten sposób coraz dalej, w pewnym momencie, zaczynamy zastanawiać się nad tym co przed nami, zastanawiać się nad resztą życia. Za nami jest pewna mądrość płynąca z doświadczenia, ale zarazem wkrada się w nasze myślenie chłodna kalkulacja, która prowadzi nas do pytania: jeśli zostało nam już tak niewiele, to czy opłaca się starać? Tym bardziej jest to widoczne, gdy poprzednie nasze życiowe posunięcia nie do końca były trafione i nie przyniosły satysfakcjonujących rezultatów, mówiąc bardzo oględnie. Stajemy tutaj w rzeczywistości postawy zagrożenia wycofaniem się z dokonywania wolnych wyborów przyjmując rezygnację z działania jako mechanizm zafundowania sobie jako takiego spokoju. Wycofanie się ma nas uchronić przed stresem i w końcu cierpieniem spowodowanym kolejnymi możliwymi porażkami życiowymi. Niestety sprowadzić to może na nas niewolę w postaci bezwolnego życia, wycofania się z życia duchowego, życia w bliskiej relacji z Panem.
Co więc zrobić z resztą naszego życia mając 50, 60 czy 70 lat? Wydaje się, że w tym wieku powinno już się lekko hamować i zbierać tantiemy z tego, co nagromadziło się wcześniej. Taka pokusa rezygnacji może być jednak niebezpieczna, bo człowiek oddaje swoją własną wolność i decydowanie i skazuje się na bieg wydarzeń, decyzji innych, zapominając o podstawowych zasadach walki duchowej, która zakłada sama w sobie zmaganie aż do ostatniego oddechu. Oczywiście nie próg wiekowy jest tutaj wyznacznikiem. Można stać się bezwolnym z własnego wyboru nie będąc starcem. Zatem punkt ciężkości tego zagadnienia nie leży jedynie w słabnących siłach fizycznych ale w głównej mierze umiejscawia się w wycofaniu się z relacji z Panem. Wychodzi więc tak, że do pewnego momentu życia moja relacja z Nim jest dobra i właściwa, ale gdy przyjdzie czas, gdy stwierdzam, że nie mam sił, niewiele w moim życiu się udało, lub w doświadczeniu wiary nie osiągam postępów to usprawiedliwiona wydaje się moja dezercja z życia. Słuszne wydaje się wtedy wycofanie się do wypełniania prostych czynności życiowych, by reszta życia dobiegła bez stresu ale i też martwo. Kalkulacja, czy jeszcze opłaci mi się wysilać, jeżeli zostało już tak niewiele jest zgoła szatańska. Posłanie Pana Jezusa nie zostało bowiem skierowane na pewien okres życia ale na wszystko w nim, na czas pogody i niepogody, na młodość i starość, na pełnię sił i na przeraźliwą słabość.
Jeśli więc pojawia się we mnie pokusa rezygnacji i myślenie „czas na innych”, bym mógł wziąć wreszcie emeryturę duchową, to wiedz, że jesteś już tylko o krok od śmierci. I jeśliby to była tylko śmierć ciała, to oczywiście jest to naturalne. Gdy umiera w człowieku życie wiary, ogień Boży, który ogarnia człowieka, gdy rodzi się do nowego życia w mocy Ducha, to jest to właśnie ta śmierć, której należy się bać. Dlatego każdy dzień, który się rozpoczyna, a w którym z czasem być może coraz trudniej przychodzi mi zmagać się i walczyć o moją relację Panem, o modlitwę, dobre wybory, miłosierne serce, chcę z radością myśleć, że w mojej przygodzie z Panem wszystko to, co najlepsze jest jeszcze przede mną. Nie chcę by pokonało mnie zniechęcenie, zmęczenie, bo tylko w tej relacji miłości mogę odkryć prawdziwe proporcje tego, co naprawdę pozostało do zrobienia. Ta reszta życia to w rzeczywistości niekończące się życie w Bogu. Tuż u progu nie mogę zachować się jak biegacz, który na dziesięć metrów przed metą usiądzie i powie sobie: to nie ma sensu, jestem już tak mocno zmęczony, że nic nie jest w stanie mnie poderwać do biegu. Dzieje się tak, że tracimy w sobie pewien heroizm walki, gdy nasze oczy zwrócone są pod nogi, na bieżnię, po której biegniemy. Wtedy droga wydaje się nieznośnie uciążliwa i zdaje się nie mieć końca. Tymczasem Pan nas woła i nasze oczy mają być zwrócone na Jezusa, bo On jest tą ostateczną metą, nagrodą, przeznaczeniem. Dlatego, jeśli przychodzi do mnie szatan i sugeruje, że przecież już się dosyć natrudziłem i mogę przejść na zasłużoną emeryturę porzucając cel z oczu, moje powołanie, lub jeśli wytyka mi moje błędy, nieudane dzieła lub pokazuje mi, że tak naprawdę przez cały ten czas nie dokonałem niczego ważnego, to właśnie wtedy chcę jeszcze raz i znów stanąć do walki o moje zbawienie, o moje szczęście i odkrywanie mojego powołania życiowego i tego wiecznego. Właśnie wtedy chcę spojrzeć w oczy Pana i w nich wyczytać prawdę o tym, kim naprawdę jestem, czego w moim życiu tak naprawdę On pragnie ode mnie i dla mnie. Jezus, jedyna moja nadzieja i jedyny Pan, Zbawiciel, On ma prawdę dla mojego życia, dla tej jego reszty, dla tego, co stanie się tu i teraz, ale i po śmierci. Spoglądam na to, co za mną, dokonuję pewnych obrachowań, ale z nadzieją dziś ruszam w kierunku jutra, bo wiem, że spotkam tam mojego Pana i to On poprowadzi mnie do wiecznego odpoczynku. Jeszcze nie teraz jeszcze nie tu. Wierzę, że w Jego Duchu wszystko jest możliwe i gdy przyjdzie taki moment, że braknie tych fizycznych sił, to u końca życia będzie we mnie moc, miłość, współczucie, miłosierdzie, wszystko jako owoc Ducha, by z radością przekroczyć metę, która jest właściwym startem, tak jak miało to być od początku. Moja reszta życia to wieczność z moim Ukochanym.
Panie Jezu,
Gdy brakuje mi sił i tracę motywację do działania,
Bądź moją siłą i i moimi oczami.
Bym nigdy nie stracił Ciebie sprzed oczu.
Kochaj we mnie i za mnie, by to miłość wszystko, co słabe we mnie pokonała.
W Tobie, Miłości moja, chcę odnaleźć siłę.
Tylko mnie kochaj, bym dla Miłości i z miłości bieg ukończył.
AMEN.