Pamiętasz swój Raj?
Myśl o tym, że Pan jak raz coś zaplanował, to tego nigdy nie odwołuje, wnosi w moje serce pokój. Przebywanie Boga i człowieka razem – taki był zamysł Boży. I chociaż splątała się nasza wspólna historia, to Jego zamiar tak czy inaczej zrealizuje się w naszym życiu. I w życiu Boga. Trudno sięgnąć do motywacji Boga, dlaczego znajduje nieodpartą chęć przebywania z człowiekiem. Trudno też wyobrazić sobie Jego potrzebę bycia z każdym człowiekiem wszystkich czasów i to w dodatku w unikalny sposób, właściwy dla konkretnego człowieka. Mówią, że nazywa się to miłością, Bożą miłością. Jest to ewenement i stale zadziwia wielu a innych szokuje. Niektórzy nawet są skłonni zanegować istnienie Pana Boga, by tą drogą odrzucić możliwość występowania takiej miłości.
Myślenie o powodach tego nieodwołalnego wyboru człowieka przez Boga, by być z nim, i być z nim w relacji miłości, musi się rozbić o obłok niewiedzy – niemożność przeniknięcia tajemnicy, kim właściwie, w pełnym zrozumieniu natury, jest Bóg. Jest to jedynie domena Ducha Świętego i tylko to wiemy o Nim, co Duch raczy objawić na Jego temat.
Raj to rzeczywistość sposobu realizacji wspólnego zamieszkania. Można w opisie biblijnym zauważyć charakterystycznych kilka elementów, cech tego bycia razem. Człowiek w Raju doświadcza namacalnej, fizycznej obecności Boga, choć opis biblijny nic nie mówi na temat, jak On wygląda. A jednak człowiek widzi Boga, przechadza się z Nim i słyszy Jego Głos. Jednak nie zawsze ta obecność jest fizyczna – Bóg wydaje się nie być w ten sposób zawsze przy Adamie. To, co charakterystyczne, to brak lęku człowieka wobec Boga, ale też opis biblijny nie mówi nic o postawie człowieka wobec Stwórcy – opis ten nie zawiera uczuć. Jakby o uczuciu miał powiedzieć nam sam stan wspólnego zamieszkania.
Chociaż stan ten już nie istnieje, to na swój sposób człowiek jest w relacji z Panem. Przebywanie człowieka w Raju dobiegło w pewnym momencie końca. I myślę, że gdyby człowiek znał do końca konsekwencje swojego pragnienia bycia ważnym, to być może finał byłby inny. Raj znika wtedy, gdy człowiek mówi Bogu mniej lub bardziej świadomie NIE i wybiera własną drogę. Ale w konsekwencji tego czynu następuje dość trudne życie na własny rachunek.
Kiedy wróci Raj? Ten utracony, czy jakiś inny, nowy? Czy wystarczy powrócić i powiedzieć Bogu u bram Raju: Ojcze zgrzeszyłem. Już nie jest godzien nosić tytułu dziedzica! Historia trwa i jeszcze do tej pory nikt na ziemi nie otworzył zamkniętych Bram, byśmy nasze ziemskie życie mogli wieść w spokoju pod czujnym a jednocześnie miłującym okiem Bożym.
A jednak Raj nie został zlikwidowany, potraktowany jako pomyłka w planie Bożym. On w jakiś sposób jest, choć zakryty i niedostępny ludzkiemu doświadczeniu. Dotykamy tutaj olbrzymiego szacunku Pana Boga do wolności człowieka a jednocześnie nieodwołalności Bożych zamysłów względem niego. Prosty zamysł Raju zawieraj w sobie podstawowe jego przeznaczenie: miejsce wspólnego przebywania i jedności. Ale zarazem Raj to rzeczywistość wolnego wyboru człowieka bycia z Panem. I to, co się stało nie wpłynęło na ostateczny zamysł Bożego przebywania z człowiekiem. Tylko niestety wszystko uległo skomplikowaniu. Oczywiście historia rajska opowiada o prawdach Bożych i z perspektywy „prawdziwego” życia wydaje się ona skonstruowana w nierealny, idealistyczny sposób. Patrząc na nasze życie, zabiegane, pełne rozterek, emocji, różnych zdarzeń, komplikacji, można dojść do wniosku, że tamto życie jest mrzonką, której nie da się zrealizować. Opis biblijny nie wchodzi w szczegóły funkcjonowania Raju na poziomie Jego fizyczności, socjologii itd. Nie należy jednak dać się łatwo zwieść uczuciu odrealnienia. Niedaleko jest wtedy już do odrzucenia samej idei, jako niemożliwej do przyjęcia, jako fantastycznej i nieprawdziwej. Jest też tak, że rzeczywistość grzechu i nasza skrzywiona natura nie pomagają nam w jasnym widzeniu zamysłu Bożego w pełnej jego krasie. Ale o dziwo, właśnie ten grzech, który ukonstytuował się w bajkowej rzeczywistości Raju brutalnie niszcząc jego idealny obraz, ten grzech wskazuje bardzo mocno na prawdziwe intencje Pana wobec swojego stworzenia. I mimo, że nie żyjemy teraz w Raju i że doświadczamy ciągłego ataku cierpienia w codzienności, to jednak doświadczamy nieustającej opieki Bożej. Tak, jakby Pan działał z drugiej linii, niewidoczny ale jakże skuteczny i konsekwentny. I jakże wierny! Pozostaje nam więc tylko zobaczyć oczami wiary rzeczywistość otwartego serca Bożego, otwartego miłością, jak dopełnienia idei Raju, już spełnienia ale jednocześnie jeszcze drogi.
Jak to będzie, gdy już tam przybędę? I co to będzie za rzeczywistość? Nie wiem i nikt nie wie. To co jednak jest pewne, to ciągła i już niekończąca się obecność Boża, już nie do utracenia, bo wysłużona drogocenną krwią Jezusa, którą jestem obleczony. Cieszę się tą perspektywą dopełnienia wiecznego przebywania z Panem jeszcze z jednego powodu. Nie będę tam sam; jest to Raj dla wszystkich tych, którzy pragną być ze swoim Bogiem, którzy nie wstydzą się swojej nagości grzechu, nieumiejętności kochania, poświęcenia, słabości, swojej ludzkiej natury. Zdaję sobie sprawę, że Bóg kocha mnie teraz i wtedy, takiego jakim jestem i kim będę. Jego miłość i radość ze mnie jest niezmienna i konstytuuje się w Jego miłosierdziu.
I co dalej? Jak żyć w świadomości niedopełnienia? I oczekiwania. To, co stanie się kiedyś pozwala mi na radość, na niecierpliwe oczekiwanie i rozumienie dystansu czasowego. Z tej perspektywy rozumiem czas, który jest mi potrzebny do dojrzewania owocu mojego życia, już wszczepionego w Jezusa – Drzewo Życia. Mam śmiałość myślenia o sobie jako o świętym grzeszniku, właśnie teraz w obliczu Bożego Miłosierdzia wobec całej rzeszy świętych, którzy przecież już przeszli przez Bramę. Dziś jeszcze wypatruję i tęsknię i nie wszystko jest jasne, łatwe, ale stojąc w świadomości swojej słabości i wielu upadków, podnoszę swoją głowę, swój wzrok ku temu, co przede mną a co świeci nieodwołalnym zwycięstwem tego, co dobre i święte. Moja słabość została ugodzona blaskiem życia i przebaczenia w Jezusie, Synu Bożym, w którym mam przystęp do Ojca, czekającego na mnie u bram swojego Królestwa. Twój Raj czeka na mnie Ojcze – zatem idę do Ciebie!
Jezu Chryste!
Ty jesteś Bramą owiec!
Ku Tobie zwracam moje pragnienie pójścia do Domu.
Przeprowadź mnie w swoim Miłosierdziu przez potop mojego życia.
Tylko Tobie ufam i nie zawiodę się.
Mój Zbawco i mój Panie.
Amen.