Niebo istnieje naprawdę
Wiara, moja i twoja, wyrasta na przekonaniu, że to życie, tutaj na ziemi, nie jest czasowym i krótkotrwałym celem naszego istnienia. Bóg sam przekonał mnie o tym, że tu i teraz jest tylko epizodem wynikającym z poplątanego losu człowieka. Niebo miało być stanem całkowicie naturalnym w istnieniu i życiu ludzi ale dość szybko człowiek odrzucił tę propozycję Pana Boga udając się na tułaczkę po ziemi w pewnym oddaleniu od Boga, tak, że z czasem wielu doszło do przekonania, że Bóg nie istnieje. Stąd już niedaleko do myśli, że niebo jest tylko mrzonką i tęsknotą złamanego cierpieniem serca ludzkiego.
Czy zatem w chrześcijańskim sercu istnieje silne przekonanie o prawdziwości i realnym istnieniu nieba? Czy to, co się o nim opowiada jest prawdziwe i przynosi żal za stratą? Pojawia się jednocześnie myśl, że nie chodzi jedynie o rozstrzygnięcia rozumowe. Niebo jest rzeczywistością postrzegalną wielowymiarowo a częściowo wymykającą się poza ludzkie doświadczenie, pomimo tego iż zostało utworzone przecież dla ludzi. Niebo powinno być domeną serca, tak, jak jest nią miłość. Człowiek został stworzony z miłości i dla miłości, bo taki jest Bóg. Jeśli więc niebo jest miejscem spotkania i przebywania człowieka z Bogiem, to klarownym wydaje się myślenie o pierwotnym pragnieniu szczęścia i jego realizacji w rzeczywistości spotkania z miłością, tej rzeczywistości określanej właśnie pojęciem nieba.
Kwestia rozbija się więc o pytanie do chrześcijanina, gdzie ustawia swoje akcenty wiary? Poznanie Pana ustawia niejako automatycznie nasze myślenie o wydarzeniu śmierci w innej perspektywie. Wiemy, że ten moment wydarzy się każdemu człowiekowi w jego krótszym bądź dłuższym życiu. Jednak to chrześcijanin w swojej drodze wiary jest zaproszony do patrzenia na to wydarzenie z innego punktu widzenia. Nie mając doświadczenia życia wiecznego, stajemy w rzeczywistości wiary niejako poza śmiercią, patrząc na nasze „tu i teraz” już z perspektywy wieczności, będąc jednocześnie mocno osadzonymi w teraźniejszości. To wiara przenosi nas w obręb królestwa Bożego, tak jak o tym zapewnia Pan Jezus. Ci, którzy uwierzyli, całą nadzieję życia wiecznego pokładają w Bogu i będąc teraz w rzeczywistości „tu i teraz” właściwie już smakują tego, co „potem” – nieba.
Jeśli więc chcesz pytać, czy niebo istnieje naprawdę, to właściwie to pytania musisz skierować w duchu wiary do samego siebie. Owszem, w jakiś sposób zadziwiają i poruszają nasze serca te wszystkie opowieści ludzi, którzy w jakiś cudowny sposób doświadczyli spotkania z Panem poza ziemskim życiem. Ale pamiętając przypowieść Jezusa o bogaczu i Łazarzu możemy zaobserwować przedziwne zjawisko braku konsekwentnej przemiany życia w tych cudownych sytuacjach spotkania. Oczywiście nie można generalizować, ale wielu zachwycając się tymi opowieściami po jakimś czasie wraca do swojej rzeczywistości bez przemiany serca. I choć podświadomie zdajemy sobie sprawę z prawdziwości faktu, że niebo jest, to jednak nie staje się on naszą prawdą i naszym wewnętrznym, głębokim przekonaniem. Nauczyliśmy się żyć obok ważnych prawd, jakby w zawieszeniu, w próżni, tylko po to, by nie dokonywać zmian, ważkich posunięć mogących radykalnie i na zawsze odmienić nasze życie i nasze myślenie. Właśnie niebo jest taką rzeczywistością. Wiara w niebo to wiara w prawdziwość istnienia Boga a zatem w prawdziwość Jego miłości względem każdego człowieka każdego czasu. Idzie zaraz za tym prawda o wybraniu mnie jako dziecka Bożego, prawda o personalnym traktowaniu mnie przez Boga, o tym, że naprawdę interesuje Go mój los, ale w taki sposób, jak zakłada to miłość ofiarna i przebaczająca. To właśnie stanowi konstytucję nieba. Dlatego pytając o niebo musisz zajrzeć do miejsca, gdzie ono jest, by dotknąć swoją własną niewiarą żywego miejsca, gdzie mieszka Zmartwychwstały. Musisz zajrzeć do swojego serca. Musisz dotknąć tajemnicy zamieszkania Trójcy Świętej po to, by przekonać się o tym, że słowa Pisma nie są tylko czczą gadaniną, której w swoim ludzkim osądzie nie dasz wiary, bo wydaje ci się to niemożliwe, że twój Bóg może zamieszkać w tobie. Tak jak wtedy w Wieczerniku. Dlatego, jeśli wołasz w swoim myśleniu po ludzku, tu i teraz: "dopóki nie zobaczę nie uwierzę", to wiedz, że Jezus w rzeczywistości twojego życia przyjdzie pewnego dnia i powie do ciebie: podnieś swoją rękę i dotknij mojego rozpłatanego serca i nie bądź niedowiarkiem ale wierzącym. To jest właśnie bardzo realna rzeczywistość nieba - twoje serce a w nim Boża obecność. To jest twój Bóg i twój Pan, nie na odległość, nie wyniosły i niedostępny ale żyjący z tobą w zażyłości, w bliskiej relacji. A stąd już niewielki krok do tego ostatecznego nieba, przez ostatnią wrogą barierę – śmierć. I nie wydaje się ona w takim ujęciu czymś ostatecznym, ponieważ za nią jest życie, ale życie, które już teraz się zaczęło i nigdy się nie skończy, dlatego, że już teraz jest mocno wszczepione w Drzewo Życia, wyrastające na Jego Zbawczej Krwi, płynącej z miłości do ciebie i do mnie.
Niebo istnieje naprawdę, tak realnie jak Syn Boży, który przyszedł na świat i tutaj umarł, aby życie, Jego życie, wytrysnęło w moim śmiertelnym ciele. To Jezus, On jest moim niebem, On jest Bramą, przez którą przejdę do rzeczywistości ostatecznego Królestwa, które Ojciec przygotował dla mnie, szczęśliwy dom, od założenia świata.
Panie Jezu Chryste!
Moja nadzieja jest mocno osadzona w Tobie,
bo wiem komu zaufałem.
Panie proszę, by moje oczekiwanie na ostateczne zjednoczenie z Tobą
było przepełnione ufną miłością.
Tobie oddaję wszystko, bo jesteś drogocenną Perłą.
Amen
Grzegorz Łechtański, 3 grudnia 2016