Moja izdebka - Diakonia Modlitwy KONIN

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus!
Diakonia Modlitwy
św. Michała Archanioła
Ruch Światło - Życie   Rejon Koniński
Przejdź do treści
Moja izdebka
 
By się wyciszyć?
Relacja i modlitwa wymaga, ale jednocześnie daje sens i radość. I uspokojenie?
Czy modlitwa wycisza? Co wycisza? Czy myślenie o modlitwie jako technice relaksacyjnej ma sens?
Co to jest modlitwa? Co jest modlitwą a co nią nie jest?
Co trzeba zrobić, by się modlić? Kiedy już jest modlitwa, w którym momencie się zaczyna?
Jak przygotować się do modlitwy?

    Dlaczego tak wiele mówi się o modlitwie? Czy jest to coś ważnego i wartościowego? A jeśli tak jest, to skąd biorą się tak wielkie problemy z modlitwą w codzienności? Czy ma to coś wspólnego z wiarą? I z sumieniem? Czy tak wiele się o tym mówi, bo po prostu nie ma w nas umiejętności, prostej realizacji, zapału? Na ile nasza wiara indukuje modlitwę a nasza relacja z Bogiem ją napędza? I co stanowi substancję modlitwy, z czego ją budujemy, na czym się opieramy?

    Pytania, pytania, pytania. A odpowiedzi? Ludzie od lat dają odpowiedzi i powstają nowe książki, dzieła teologiczne, poradniki, modlitewniki itd. Wskazuje to wagę zagadnienia, ale też na jakąś słabość w tej materii, na ciągłą potrzebę wyjaśniania, kierowania. Może to sugerować, że modlitwa nie jest czymś łatwym, ale stanowi skomplikowaną i wielowątkową rzeczywistość. I jest ciągłym wyrzutem sumienia, że niedobrze, że za mało, że nie tak.

Więc?
Modlitwa to obowiązek, często zaniedbywany, co budzi wyrzut?  Modlitwa to coś, czego nie umiem robić?  Modlitwa stanowi margines mojego zaangażowania codziennego?
Modlitwa – nie mam na nią dobrego sposobu.  Modlitwa czy jest mi potrzebna, czy w ogóle ma sens?  Modlitwa to mówienie w próżnię?

     Chciałoby się ten gąszcz rozgarnąć, usunąć, by rozpocząć na czystym polu, bez żadnych obciążeń, manier, przyzwyczajeń. Bez utartych schematów, które mogą zaciemniać sprawę modlitwy. Sytuacja taka jest właściwie utopijna, ale wejdźmy, chociażby w wyobraźni, w taką czystą przestrzeń. I zacznijmy od początku.
A właśnie na początku to Pan stworzył każdego z nas i tych pierwszych i tych ostatnich, każdego. I każdy istniał zawsze w zamyśle Bożym. Stańmy więc w tym miejscu, gdzie jest tylko Bóg i Jego stworzenie. I gdzie nie ma żadnych zakłócaczy. Gdzie człowiek jest nagi przed swym Stwórcą i przed sobą i nie doznaje wstydu. Gdzie układ jest klarowny i czysty. Patrząc w ten sposób oczywistym wydaje się układ dialogu pomiędzy człowiekiem i Bogiem.
    Wyobrażając sobie taką sytuację, dochodzimy do wniosku, że układ rajski jest wzorcowym, jeśli chodzi o dialog Bóg – człowiek, jest niejako naturalny i leży w naturze wrodzonej człowieka. Jednak dla nas jest on nieznany, gdyż „kod genetyczny” został uszkodzony przez ostrze grzechu. Mając więc tę świadomość musimy wytworzyć w sobie swoistego rodzaju by-pass komunikacyjny a może nawet, idąc głębiej, stworzyć w sobie przestrzeń zgody i woli do dialogu już nie jako naturalnej właściwości natury osoby ludzkiej, ale czegoś w rodzaju protezy, ze względu na brak oczywistej dyspozycji do dialogu ze Stwórcą. I nie myśl, że wystarczy w tym przypadki li tylko Twoja silna wola, postanowienie i odpowiednia technika, zapożyczona lub osobiście opracowana, by otworzyć na nowo kanał komunikacyjny. Tak jak człowiek głuchy czy ślepy nie osiągnie tego samego komfortu funkcjonowania przy zastosowaniu nawet najnowocześniejszych metod naukowych, tak i Ty nie jesteś w stanie uruchomić zerwanego przez grzech połączenia. Zauważ, że przecież po drugiej stronie stoi rozumna i wolna w swoich decyzjach Osoba, której nie możesz zmusić do działania według swoich zamysłów. Dlatego potrzebne jest swoistego rodzaju porozumienie oparte na wolnej woli i zdecydowaniu obu stron. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że Pan już tę decyzję podjął i od samego początku trwa w niej i się z niej nie wycofał, o czym przekonuje nas w swoim Słowie, ba poświadczył ją w szczególny sposób ofiarą swojego Syna. Nasłuch jest więc z Jego strony otwarty. Ale to jeszcze nie wszystko, bo dotykamy tutaj czegoś, co tyczy się nienormalnego stanu po stronie człowieka, uszkodzenia natury, co w żaden sposób naturalny się nie uleczy. Chodzi tutaj głównie o kilka rzeczy:
  1. Wolna wola – teoretycznie człowiek wybiera w sposób wolny i tak jest, ale ma niestety ograniczone możliwości poznawcze i nie zawsze ten wybór jest do końca racjonalny i przez to właściwy i najlepszy.
  2. Niemożność oglądania Boga – wszystko więc na polu kontaktu z Nim opiera się nie oczywistą pewność, ale o zaufanie i wiarę.
  3. Słabość natury ludzkiej – ograniczenia i zmęczenie, ograniczone możliwości.
  4. Wytrwałość – chodzi tutaj o trwanie w podjętych zobowiązaniach w całym zalewie trudności, wątpliwości.
  5. Ślepota duchowa – znów wracamy do wiary. Widzenie celu i przekonanie o jego nieuchronności w sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie być pewni nawet podstawowych objawów Bożej obecności. Niestety nie sprzyja to pragnieniu utrzymywania kontaktu.
  6. Działanie nieprzyjaciela natury ludzkiej – w oczywisty sposób to nie pomaga. Tam, gdzie tylko może, sieje zwątpienie, podejrzliwość, pokusy, niewiarę; poprzez grzech odcina działanie Boże w nas.
Oczywiście tak to wygląda od strony człowieka, od Twojej strony. A Bóg w swojej determinacji robi swoje. Zdaje sobie doskonale sprawę z kondycji człowieka i stosuje środki, mające na celu już teraz „udrożnić” komunikację. W tym celu nieustannie „naprawia” w człowieku łaskę uświęcającą. Ze swojej strony wyświadcza człowiekowi przysługę dając mu swoją łaskę, pociągając go w ten sposób do przekonania, że Jego obecność jest prawdziwa i warto się starać o dobrą relację. Czyli mówiąc inaczej, nakłania ludzkie serce mocą Ducha Świętego do ciągłego nawrócenia przekonując go o bezinteresownej miłości. Po co? By człowiek mógł już teraz zobaczyć Jego cudowność, chociaż w małym kawałku, by zapragnąć jeszcze więcej i doświadczyć przekonania straty, jaka miała miejsce na początku w Raju, by się nią przejąć do głębi serca i by w sercu zrodziła się z tego powodu tęsknota i pragnienie odzyskania czegoś, co na początku było normą. Bóg pragnie i pragnie takiego samego pragnienia w człowieku. Stąd w Nim jest nieodparta determinacja, by zdjąć z oczu serca człowieka zasłonę grzechu i złamania natury ludzkiej. Nie wiemy, dlaczego Bóg nie robi tego od razu. Mimo, że pozwala się odnaleźć na drodze naszego życia i możemy zobaczyć Go przechodzącego blisko nas, to nie dokonuje się tu i teraz całkowite odsłonięcie do relacji z Nim. Ciągle jednak żyjemy w starym świecie i powtarzamy te same błędy, hołdujemy dawnym przyzwyczajeniom i ta droga wiary, wytrwałości do relacji, czyli droga modlitwy nie jest oczywista.
Moja izdebka. A ty wejdź do małej izby, tam, gdzie nie ma nic szczególnego, gdzie nic Ci nie zakłóca rozmowy, słuchania i słyszenia, oglądania, rozumienia. Prostota, cisza, oczekiwanie i spełnienie, kochanie. Obecność. Tak, jak była na początku, jak ma być teraz i potem zawsze. Twarzą w Twarz, sercem do Serca, kochaniem do Kochania. Rzeczywistość małej izdebki to powrót do źródła, do rajskiego spotykania się ze Stwórcą. Z Bogiem w trzech osobach. Do dialogu, niewymuszonego, bo wynikającego z żarliwej miłości obojga. Twoja izdebka? Bo sam musisz zdecydować się na to spotkanie. Znaleźć azyl pośrodku oceanu zamętu, mieć gdzie wracać po wędrówce w zawierusze świata. Wracać do Domu, do Ojcowskich dłoni wyciągniętych w Twoją stronę. Do przebywania, które niczego nie musi tłumaczyć, uzasadniać. Być może, że na początku to będzie Twój pokój, miejsce na kanapie, fotelu, ławka w kaplicy, miejsce na łące. Miejsce we wspólnocie, wśród modlących się braci i sióstr. Na Eucharystii. Ale z czasem zobaczysz, że fizyczność miejsca przestanie mieć znaczenie. Urządzenie przestrzeni straci ważność, wyznaczony i wytrzymywany z trudem czas przestanie uwierać. Ściany izdebki w każdym wymiarze rozszerzą się i obejmą całe Twoje życie, miejsca i zdarzenia i ludzi, z którymi żyjesz, sprawy, które się dzieją. A gdy przyjdzie czas, ten ostatni, Izdebka straci swoje znaczenie, bo oto Pan, Czysta Miłość, stanie się miejscem Twojego przebywania już na zawsze.

Panie, Boże!
Jest we mnie pragnienie!
By być z Tobą, by kochać, tak naprawdę!
Ale potrzebuję, byś mnie naprawił, by te moje pragnienia mocno zakotwiczyły się w Twojej obecności we mnie.
Tak po prostu, serce do Serca, policzek przy Policzku,
Obecność przy Obecności.
Przyjdź i pozwól mi przyjść do Ciebie.
Pragnę!
Amen.
Ruch Światło -Życie, Rejon Konin
Klasztor Misjonarzy Świętej Rodziny
Kazimierz Biskupi
charyzmat@vp.pl
Created with WebSite X5
Wróć do spisu treści