Modlitwa uwolnienia i co dalej? - Diakonia Modlitwy KONIN

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus!
Diakonia Modlitwy
św. Michała Archanioła
Ruch Światło - Życie   Rejon Koniński
Przejdź do treści
Modlitwa uwolnienia i co dalej?
Wiele słów zostało wypowiedzianych o praktyce, przygotowaniu i przebiegu modlitwy uwolnienia. Wydaje się, że człowiek, który poddaje się temu procesowi, uzyskawszy wolność, dalej będzie kroczył w swojej drodze wiary bez przeszkód. Czy zatem opieka po modlitwie uwolnienia ma sens i czy istnieje taka potrzeba, by organizować dla niego systemową pomoc w celu otoczenia go opieką duchową?
Podstawową zasadą modlitwy o uwolnienie powinno być uczestniczenie danego człowieka we wspólnocie ludzi wierzących. Osoba taka wzrastając we wspólnocie i zauważając swoją niewolę wchodzi na drogę uwolnienia, której znaczącym i kluczowym momentem jest modlitwa uwolnienia.  Wspólnota jednak daje tej osobie osadzenie w środowisku wiary i do tego sprzyjającego środowiska może ona wrócić po modlitwie, po to, by dalej postępować  w wolności. Tutaj odnajdzie kierownictwo duchowe i formację, tutaj też doświadczy wsparcia od przyjaciół, z którymi może porozmawiać o sprawach wiary i z którymi może pomodlić się w każdej chwili.
Jeśli jednak osoba prosząca o modlitwę uwolnienia nie jest zakorzeniona w żadnej wspólnocie, to uzasadnione są obawy o dalszą drogę wolności tej osoby. Sytuację można porównać do myślenia że po wyjęciu kawałka żelaza z pieca pozostanie on cały czas gorący, gdy nie zadba się o to i wyłoży się go w zimne i odosobnione miejsce.
Jak więc spojrzeć na to zagadnienie i jaką praktykę przyjąć jako właściwą?  I jak zwykle sytuacja nie jest jednoznaczna. Modlitwa uwolnienia zakłada wiarę człowieka przystępującego do niej. Istnieje obawa, że jeśli dany człowiek nie jest na drodze wiary i w swoim życiu nie wybrał Jezusa jako Tego, który króluje i zbawia konkretną osobę, to proces uwolnienia, który tak naprawdę opiera się o decyzję nawrócenia, będzie bezowocny. Dlaczego? Zakłada on bowiem wiarę człowieka, w to, że uwolnienie przychodzi od Jezusa – „Jeśli Syn was wyzwoli, wówczas rzeczywiście będziecie wolnymi”. W przypadku braku wiary w zbawczą moc ofiary Jezusa modlitwa uwolnienia może zostać potraktowana jako pewien rytuał, który sam w sobie ma moc uwalniania. Wtedy niebezpiecznie zbliżamy się do takiego pojmowania modlitwy uwolnienia, jaki jest właściwy dla praktyk okultystycznych: wierzymy w działanie przedmiotu, człowieka, metody  bez przyjmowania konsekwencji takiego mniemania, że za nimi musi stać jakaś konkretna moc duchowa. Ta moc jest ukryta, zasłonięta często namiastką naukowości i nie odkrytych jeszcze praw przyrody (mówienie o przepływie energii itp.).
Tymczasem w modlitwie uwolnienia nie chodzi o metodę i moc prowadzącego modlitwę ale o Jezusa, którego wybieram ponownie i zezwalam mu wolną decyzją na porządkowanie mojego życia. Jakże więc to zrobić, jeśli nie ma we mnie wiary? Praktykowanie modlitwy uwolnienia wobec niewierzących nie ma sensu, chyba, że działanie to jest powiązane z proklamacją osobie niewierzącej orędzia Ewangelii, za jego wyraźną deklaracją i autentycznym pragnieniem. Stąd bierze się obawa, że praktyka modlitwy uwolnienia w przypadku osób spoza wspólnoty nie przyniesie rezultatu i nie ma sensu.
Z drugiej strony samo bycie we wspólnocie, choć zakłada u człowieka decyzję wiary, nie jest jednoznaczne z nawróceniem i prawdziwą wiarą. Są różne, nieboże przyczyny, dla których ludzie znajdują swoje miejsce we wspólnocie. I ci zanim przystąpią do modlitwy uwolnienia, muszą opowiedzieć się jasno ze swoją wiarą.
Z powyższego wynika, że modlitwa uwolnienia zakłada wiarę przystępującego do niej. I jakkolwiek wygląda nasza historia przed modlitwą jesteśmy zobligowani (oczywiście na drodze wolnej decyzji) do podjęcia drogi z Panem i zdecydowanej deklaracji wyboru Jezusa jak Pana i Zbawiciela.
I tu tkwi cały problem tego, co wydarzy się po modlitwie. Osoby, które wszczepione są w jakąś wspólnotę, i tu należy podkreślić, ludzi autentycznie żyjących wiarą, mają swoje środowisko dalszego wzrostu. Podkreślam to szczególnie, bo nie mówimy tutaj, o jakichś środowiskach i grupach celu, wspólnego interesu i kołach wzajemnej adoracji lub kultu jednostki: lidera, animatora czy kapłana. Takie wspólnoty nie dają wzrostu duchowego i należy je jak najszybciej opuścić, bez żalu.  Natomiast układ powrotu do mocnej wspólnoty jest wzorcowy i daje szanse na kroczenie do lub w wolności.

Co zatem zrobić z tymi pozostałymi osobami: niewierzącymi, bez wspólnoty, z tradycyjną wiarą, z tymi, którzy przychodzą tylko po terapię i modlitwę traktują jak kurację? Ludzie ci najczęściej chcą wziąć dar i wrócić do poprzedniego życia bez jakiejkolwiek decyzji o jego przemianie, nie mówiąc o decyzji nawrócenia. Często ludzie tacy wyciągają rękę po dar, autentycznie cierpiąc, ale opierają się przed przyjściem do Lekarza dusz, odrzucając z różnych powodów łaskę wiary. I trzeba tutaj zdecydowanie powiedzieć: dla takich ludzi nie ma modlitwy uwolnienia. W tajemnicy duszy takiego człowieka i jego relacji do Boga musi wydarzyć się najpierw nawrócenie.
Podejmując więc modlitwę za człowieka musimy znać jego sytuację wiary i już w trakcie trwania modlitwy prowadzący ma obowiązek rozpoznać stan wiary i relacji do Jezusa osoby przychodzącej. Jest to ostatni moment, by zdecydować, czy modlitwę tę przeprowadzić do końca, czy ją przerwać. W sytuacji, gdy osoba nie chce czy nie może zadeklarować wiary należy, jeśli jest to możliwe, ogłosić kerygmat i do prowadzić ją do decyzji wiary. Być może, będzie to wymagało jeszcze innych dodatkowych działań w innym czasie, natomiast nie ma w tej sytuacji mowy o uwolnieniu.
Pytanie zasadnicze jednak tego rozważania dotyczy czego innego. Po naświetleniu kontekstu zagadnienia modlitwy uwolnienia należy teraz odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z tymi, którzy taką modlitwę przejdą. I logicznym wydaje się przeświadczenie, że nie można ich wypuścić na głęboką wodę bez odpowiedniego przygotowania, bliższego i dalszego.
Po pierwsze: od razu należy ich pouczyć, że uwolnienie jest procesem, czasami trwającym dłuższy czas. Stąd proces ten musi się odbywać w sprzyjającym środowisku. Mocna wspólnota, kapłan, który może z wiarą sprawować opiekę i który ma pojęcie o tym, czym jest modlitwa uwolnienia; stały spowiednik, kierownik duchowy. Przyjaciele, którzy rozumieją, co dana osoba przeżyła i mogą z nią się modlić o dalszy postęp duchowy i o większą wolność. Praktyka życia sakramentalnego: regularna spowiedź i Komunia Święta. Wytrwała modlitwa i czytanie Pisma Świętego.
Po drugie: osoba musi wiedzieć, że zawsze może i ma gdzie wrócić i znów poprosić o modlitwę, w sytuacji, gdy pierwsza modlitwa odkryje dalsze pokłady niewoli.
Po trzecie: rozwój i doświadczenia  z własnego uwolnienia prowadzić mogą osobę do pragnienia służenia w ten sam sposób innym; jest to szczególnie cenne, gdyż osobiste uwolnienie daje jej zrozumieć tych, którzy mają podobne problemy a służąc sama ugruntowuje się na drodze wolności.
Po czwarte: model modlitwy daje się z powodzeniem stosować osobiście, w każdej sytuacji i czasie. W toku życia pojawiają się bowiem pokusy i działanie złego, które, stosując samodzielnie 5 kluczy, można z dużym powodzeniem odpierać.
Po piąte: nie należy się bać zemsty złych duchów, ale mieć zawsze zwrócone oczy na Jezusa, który pokonał już szatana. Należy mieć poczucie godności, jako dzieci Boże, dzieci wielkiego Pana, Ojca, który jest przemożnym Obrońcą.

Jak długo i w jakim stopniu posługujący mają rozciągać parasol opieki na poszczególnymi osobami? Pewnie nie ma tutaj sztywnej reguły, ale nie należy odcinać się od pomocy tym, w których rozbudza się nadzieję. Osoba po modlitwie musi mieć pewność, że może wrócić ponownie, ale należy jej też nakreślić, co powinna w jej przypadku podjąć: kierownictwo duchowe, stały spowiednik, terapia psychologiczna itd. Jeśli dane środowisko duszpasterskie lub ośrodek, w którym prowadzi się modlitwę uwolnienia w zakresie swojej posługi może zaoferować jakieś dalsze działania to należy to uczynić. Ważne jest jednak, żeby znać swoje możliwości i nie pozwolić sobą zawładnąć, istnieje bowiem wśród niektórych przystępujących do modlitwy tendencja pytania o każdy krok i dzielenia się permanentnego codziennymi przeżyciami z osobą, która prowadziła modlitwę uwolnienia, co może świadczyć o niedojrzałości i braku umiejętności lub decyzji podjęcia odpowiedzialności za swoje życie.
Prowadzi też to do wniosku, że wspólnota, która rozpoczyna posługę modlitwy uwolnienia musi liczyć się z tym, że po wstępnym okresie posługi, w rzeczywistości coraz to nowych przypadków i ich różnorodności, wystąpi prawdopodobnie potrzeba rozbudowania posługi pomocy ludziom po modlitwie uwolnienia. Dlaczego? W sytuacjach, które podlegają modlitwie zauważamy, że przeważnie są to problemy często mocno utrwalone i wymagające procesu. Po etapie zniewolenia, człowiek przechodzi do etapu słabości, gdzie trzeba wzmocnienia i uzdrowienia uczuć, emocji i relacji zakłóconych przez zranienia i długotrwały brak przebaczenia. I często nie dzieje się to od razu ale w czasie. Stąd istnieje potrzeba prowadzenia tego człowieka w pewnym procesie zdrowienia. Wynika z tego, że potrzebni będą asystenci w procesie uzdrowienia i takich asystentów należałoby wygenerować w środowisku, w którym sprawuje się modlitwę uwolnienia. Idziemy więc w swoim rozeznaniu sytuacji do tworzenia ośrodka pomocy duchowej, jako kolejnego etapu w myśleniu o służbie człowiekowi w jego drodze wiary i drodze do wolności.
Wydaje się też właściwe nawiązanie współpracy ze wspólnotami, z których przychodzą ludzie do modlitwy uwolnienia. Przekazanie wspólnocie podstawowych zasad dotyczących modlitwy uwolnienia stworzy możliwość  osadzenia człowieka w przyjaznym środowisku, które ma rozeznanie, co przeżywa dana osoba w tym szczególnym okresie życia. Stąd, gdy zachodzi potrzeba modlitwy wstawienniczej, czy zwykłej rozmowy wspierającej, to nie będzie problemu z uzyskaniem pomocy w środowisku najbliższym danej osobie, w który znajdzie ona akceptację i miłość braterską.
Myślę, że dobrą praktyką wspólnoty zajmującej się modlitwą uwolnienia mogłoby stać się organizowanie sesji warsztatowych, organizowanych raz na rok, czy dwa razy w roku dla osób po modlitwie uwolnienia. Byłby to dobry czas do podzielenia się swoją drogą wolności. Jednocześnie w ramach działań byłaby okazja do reflektowania swojego stanu, także w kontekście potrzeby dodatkowej modlitwy uwolnienia. W trakcie sesji powinny też znaleźć się elementy wprowadzające uczestników w głębszą relację z Panem, np.: rachunek sumienia, nauka i praktykowanie różnych rodzajów modlitwy, także Słowem Bożym, adoracja itd. Wszystko to miałoby służyć formacji i umocnieniu człowieka w jego procesie przychodzenia do wolności i budowania silnej i zażyłej relacji z Panem.
Pewnie artykuł ten nie wyczerpuje tematu, natomiast jasne staje się, że w przypadku coraz większej liczby osób zgłaszających się do modlitwy działania wspierające będą musiały przyjąć charakter bardziej zorganizowany i systemowy. Ostatecznie jednak należy wskazać, że znów nie chodzi tu o metodę, specjalnie organizowane akcje ale o uświadomienie osobie przychodzącej do modlitwy jak i posługującym, że wszystko jest ręku Pana Boga, który zna każde drgnienie naszego serca. Dlatego musimy zawsze mieć Pana przed oczami i dążyć do zjednoczenia z Nim, by wyraźnie słyszeć Jego głos i zrozumieć Jego zamiar wobec człowieka na dziś i na jego jutro. Nie do końca chodzi tutaj tylko o wymierne efekty terapeutyczne ale bardziej o wejście na drogę przyjaźni z Bogiem i rozumienie, a właściwie czucie sercem, że Pan Bóg zna serce człowieka i zależy Mu na szczęściu swojego ukochanego dziecka i że jest właśnie najbliżej wtedy, gdy ono cierpi najbardziej. Dlatego cała historia uwolnienia człowieka ma tę właściwość ogarniania jego życia przez łaskę i błogosławieństwo Ojca. Prowadzi ona w zrozumieniu i przeżyciu kochania Stwórcy i Zbawcy pośród grzechu i błądzenia. Wolność więc to ten powrót do Ojca ale i ciągłe i radosne w cierpieniu powracanie, systematyczne wśród upadków, niemocy, lenistwa, zwątpienia. Liczy się więc sama droga i każda decyzja wyboru Pana Boga i wchodzenia w obszar Jego oddziaływania. Celem jest ostateczne szczęście, które nie dopełni się tu i teraz, ale dorastanie do relacji z Nim jest już tu i teraz w nadziei oglądaniem i odczuwaniem szczęścia wiecznego. Smakowanie Królestwa, życie w mocnym przeświadczeniu, że Oblubieniec daje się odnaleźć, ukazując się gdzieś sercu stęsknionemu, powoduje w człowieku wzrost pewności, że już niedługo, że za jakiś czas dopełni się wieczna wolność, której już nic i nikt nie skradnie. Wszelkie więc działania wobec zniewolonego są okazywaniem Ducha i mocy ku zbawieniu wierzących w Niego. Tym, którzy zatracili w sobie gdzieś to silne przekonanie w nieustającą obecność Miłości. Dlatego zadaniem dziś, które jest ciągłym dziś wylewania się łaski, jest ponowne odkrycie tego faktu dla wielu pogubionych, zranionych, udręczonych brakiem miłości i nadziei, a jednak w których raz zapalone światło Ducha nie gaśnie.
Bardzo często dotykamy niewiary człowieka i jego lęku, przed utratą na zawsze nadziei, że możliwy jest jakikolwiek ratunek i wyzwolenie. Niektórzy wręcz wyraźnie artykułują swój lęk przed poddaniem się modlitwie, twierdząc, że jest to ich ostatnia nadzieja i w przypadku zawodu nie zostanie już nic, że wpadną w czarną dziurę rozpaczy. Wielu z nich woli pozostać w stanie takiego klinczu, z obawy o utratę ostatniej szansy nigdy z niej nie korzystając. Tymczasem nie ma czegoś takiego, jak ostatnia szansa – dopóki oczy człowieka są otwarte, zawsze Pan Bóg daje szansę i podaje dłoń pomocną. Jeśli więc po modlitwie spełnia się czarny scenariusz i wolność upragniona i wyczekana nie następuje to nie znaczy to, że nie ma Pana Boga lub mój los Go nie interesuje. Należy w swoim myśleniu pójść raczej w kierunku uświadomienia sobie faktu, że właśnie wtedy potrzebuję jeszcze większego przylgnięcia do Niego całym sercem, i całym sercem wzniecenia w sobie wiary, która nie opiera się li tylko na uczuciu zależnym od spełnionych czy niespełnionych oczekiwań i pragnień.   Właśnie wtedy jestem wezwany do zaufania i kroku w ciemność nierozumienia, by w zdecydowaniu się na Boga odszukać prawdę o Jego odwiecznym wybraniu, trosce i Miłości do mnie. Pozwoli mi to na zobaczenie mojej chrześcijańskiej drogi jako ciągłego procesu wzrostu i permanentnego wybierania w decyzji wiary obecności Ojca. I mimo, że idę w tym momencie w mroku, to jest we mnie radość w świadomości ukochania i wybrania, i w tym, że moje zbawienie już się dokonało a z pewnością się dopełni już niedługo, za jakiś czas, oczekiwane i upragnione bo zanurzone w spotkaniu z Miłością.
Boże, mój Ojcze.
Serce moje wyrywa się ku Tobie!
Jestem dziś przed Tobą ze swoim życiem, Ty je znasz, ty wszystko wiesz.
Raduję się dlatego, że kładziesz dziś swoją dłoń na moim sercu, by je uspokoić,
by przepłynęła łaska, która opowie mi o Twoim wybraniu mnie na zawsze.
I o tym, że zawsze mnie kochasz. Czuję ciepło Twej miłości; w niej moje serce wyrywa się ku Tobie
I jestem pewien, że nic nie może mnie wyrwać z Twojej miłującej obecności.
Uwolnij mnie od lęku i niewiary, że nie ma dla mnie żadnej nadziei.
Wołam z wiarą: UFAM TOBIE!
Ufam, że oddając Ci dziś moją niewolę, Ty w zamian pociągniesz mnie do siebie więzami
a będą to więzy Miłości, tej Miłości, która nigdy się nie skończy!
AMEN!

Ruch Światło -Życie, Rejon Konin
Klasztor Misjonarzy Świętej Rodziny
Kazimierz Biskupi
charyzmat@vp.pl
Created with WebSite X5
Wróć do spisu treści