Miejsce Spotkania
Czym jest modlitwa? Każdy z nas, kto modli się lub kiedykolwiek próbował to robić ma jakieś wyobrażenia na ten temat. Czasami nie jesteśmy w stanie skrystalizować naszych myśli i mniemań w jakąś zgrabną, oddającą sedno, definicję modlitwy. Wyczuwamy jednak intuicyjnie te momenty naszego życia, które określilibyśmy jako czas modlitwy. Wydaje się, że temat jest banalny, ale jeśli przyjrzeć się relacjom ludzi i jednocześnie zobaczyć ogrom materiału pisanego i zawartego w nim opisu różnorodnej praktyki i tradycji modlitewnej to dochodzimy do wniosku, że temat jest jednak bardziej złożony niż wydaje się to na pierwszy rzut oka.
Jednak nie o sposobach modlitwy i różnych tradycjach i duchowości modlitwy chcemy tutaj mówić. Bardziej niech nas zajmie samo wydarzenie jako miejsce i przestrzeń, przez co dotkniemy też sprawy motywacji człowieka do procesu modlitwy.
Ze swej natury modlitwa jest wyrazem relacji między człowiekiem i Bogiem, jest przestrzenią spotkania się, rozumienia się i wzajemnego słyszenia. Zachodzi więc to wszystko, co jest potrzebne do dialogu osób. Na samym jednak początku pojawia się w człowieku myśl: chce się spotkać ze swoim Stwórcą. Pytamy więc o motywację człowieka, który staje do modlitwy. Rodzi się ona w jakiś sposób w momencie proklamacji Ewangelii – wtedy jest ona po raz pierwszy świadomie skierowana ku Bogu.
Człowiek słysząc o Bogu i Jego dziele zbawczym podejmuje decyzję wiary i wchodzi w pierwszy dialog – w modlitwę - z Bogiem. Oczywiście sam proces rozwoju modlitwy jest doświadczeniem bardzo indywidualnym (choć można w nim znaleźć wspólne cechy dla wierzących). Interesuje nas jednak rzeczywistość miejsca, w którym trwa modlitwa. I nie mówimy tutaj o fizyczności tego faktu, ale o miejscu spotkania. W momencie gdy człowiek decyzją wiary wchodzi na drogę z Panem Bogiem, drogę nawrócenia, i świadomie przyjmuje Moc Bożą – Ducha Świętego – rozpoczyna się jego życie w Nim. Duch buduje w człowieku obecność Jezusa, sam tworząc przestrzeń dla człowieka i Boga, właśnie we wnętrzu, w sercu człowieka. Spotkanie osób wymaga miejsca i tym miejscem jest serce. Pokazuje to inicjatywę, z jaką Pan Bóg wychodzi człowiekowi na spotkanie; człowiek nie jest zaproszony do tego, by udać się w jakieś miejsce, by na nim spotkać Boga i tam się modlić. To miejsce jest w sercu, w którym mieszka zaproszony Bóg. Myślenie więc o urządzeniu samej fizyczności modlitwy musi znaleźć zrozumienie obecności Boga we mnie i tam Go spotykania. Sytuacja wydaje się więc nieskomplikowana: Bóg w chrześcijaninie mieszka, dlatego mam Go „na miejscu”. Praktyka pokazuje jednak, że droga człowieka do własnego serca, by tam dialogować z Bogiem jest często przemierzaniem wskroś Wszechświata. Serce, w którym spotykamy Boga wydaje się być dla nas obczyzną i nieprzyjazną krainą, w której Zamieszkujący mówi obcym i niezrozumiałym językiem. Bóg przemawia do nas językiem serca, którym jest miłość. Dlatego nasze serce tak słabo rozumie ten język, gdyż właśnie ten obraz, obraz kochającego Ojca, został w nas dotkliwie ugodzony ostrzem grzechu i jest w nas obumarły. Stąd i tę dziedzinę, jak i każdą inną, Jezus chce w nas dotknąć, by ją zbawić, by umarł grzech serca, który blokuje miłość. Jezus nie zadowala się półśrodkami; odważnie w mocy Ducha przychodzi, by tam mieszkać i stać się pośrednikiem dialogu i miłości w uleczonym sercu, sercu, które w Jego rękach zaczyna bić na nowo życiem Bożym.
Tu w sercu ogniskuje się nowe życie, nowe obecnością Bożą, w którym spotyka się Pan i jego stworzenie, wywyższone i zaproszone do chwały Nieba. W sercu człowiek jest zaproszony do dialogu Trójcy, do tego, co w ostateczności dopełni się kiedyś, to, co zostało zaplanowane i przewidziane Bożym zamysłem, jako ostateczne przeznaczenie człowieka do szczęścia i miłości w Bogu na zawsze. Bóg obejmuje serce człowieka swoim sercem, bo tylko serce potrafi zrozumieć serce.
Dlatego dziś biegnę w tej myśli do mojego Pana. Nieudolnie i z mozołem wchodzę w przestrzeń mojego serca niosąc swoje życie skażone i przetrącone grzechem. Zamierzam tam spotkać swoje szczęście. Podnoszę oczy, by ujrzeć Oblicze pełne miłości, wytężam swoje uszy, by usłyszeć czuły głos mówiący o wybraniu w miłości. Moje serce jest miejscem, w którym przebywa Bóg, sam Go tam zaprosiłem a On, jako wierny jest. Świadomość tego faktu zgina moje kolana nie w lęku ale w czci i chwale dla Tego, który pragnie mnie dla siebie. Zdaję sobie sprawę, że do końca będę częściowo jakby głuchy, jakby niemy i ślepy. Ale ufam Jezusowi, który przynosi miłosierdzie Ojca, że nigdy nie zostawi mnie samego, gdyż wybrał mnie i ja Go wybrałem. Dialog trwa, bo spotykają się osoby połączone pragnieniem i gdy nawet nie pada ani jedno słowo, to rozumiemy się bez słów, bo w miłości nie potrzeba już więcej mówić.
Grzegorz Łechtański
25 sierpnia 2015 r.