Ja i wspólnota - Diakonia Modlitwy KONIN

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus!
Diakonia Modlitwy
św. Michała Archanioła
Ruch Światło - Życie   Rejon Koniński
Przejdź do treści
Ja i wspólnota
Często mówimy o powinnościach człowieka wobec wspólnoty. Mówimy wstępującym do wspólnoty, jakie będzie musiał podjąć działania i jakie spełnić oczekiwania wobec niej. Przedstawiamy warunki, uprzedzamy o obowiązkach mówiąc często o trudnej ale jakże szlachetnej drodze wspólnotowej.  Z czasem jednak idee i szczytne cele konfrontują się z rzeczywistością i oczekiwaniami tego, kto przychodzi do wspólnoty ze swoimi marzeniami, potrzebami  z radością i drżeniem serca.
Spójrzmy więc na aspekt bycia we wspólnocie od strony pojedynczego jej członka, z jego wizją bycia we wspólnocie.
Każdy z nas ma mniej lub bardziej sprecyzowane oczekiwania w stosunku do sytuacji, otoczenia, przyjaciół, instytucji. Jeśli wspólnota Kościoła ma być miejscem, w którym dany człowiek ma zafunkcjonować, to dokona się w nim określenie  oczekiwań i po pewnym czasie ich rewizja w kontekście codziennego jej funkcjonowania.
Oczywiście ważny w powyższym kontekście staje się sposób i okoliczności, w jakich człowiek przychodzi do wspólnoty. Właściwą bramą do wspólnoty jest ewangelizacja. Człowiek, któremu proklamowano Ewangelię i który przyjął orędzie ewangeliczne szczerym sercem jest gotowy do drogi we wspólnocie, ponieważ będzie to droga szukania relacji z Bogiem wspólnie z innymi. Mówimy tutaj o idealnym przypadku. Rzeczywistość jest niestety zgoła inna. Jak zwykle, na ideał nakłada się słabość człowieka i ułomność natury ludzkiej. W dążeniu do zażyłości z Panem, po kroku naprzód oglądamy się wstecz, ogarniają nas wątpliwości lub po prostu zniechęcenie i znużenie trudem drogi. Jest też tak, że wejście do wspólnoty odbywa się bez ewangelizacji i człowiek właściwie nie wie, po co ma być we wspólnocie.

W obu przypadkach jednak, po stronie wspólnoty leżą pewne obowiązki wobec każdego jej członka, niezależnie na jakim etapie się on znajduje. Oczywiście te obowiązki będą odmienne wobec rozpoczynających jak i tych, którzy kroczą już jakiś czas na drodze wspólnotowej.  Chodzi  tutaj jednak nie o program formacyjny, specyficzny dla danego rodzaju wspólnoty i nie tyle o model organizacyjny ale o to, co można by nazwać duchem tej wspólnoty.  Święty Paweł mówił o miłości, jako o więzi, która ma prowadzić i realizować doskonałość we wspólnocie. To miłość ma konstytuować wspólnotę a nie przepisy i zasady, utarte schematy działania itp. Jakkolwiek przydatne, ale nie one stanowią serce wspólnoty – miłość ma to serce wypełnić i stać się więzią doskonałości. Staje się więc ona podstawowym obowiązkiem wspólnoty wobec każdego jej członka. Włączenie we wspólnotę to włączenie w krąg miłości samego Boga, poprzez miłość braci i sióstr. Wspólnota jest więc szansą, by Pan Bóg mógł kochać, jeśli braknie w niej miłości, to po co jest wspólnota? Bóg jest miłością i taką chce mieć wspólnotę –Kościół: na wzór własnej wspólnoty Osób.
Dziś trzeba jasno i realnie ocenić swoje zaangażowanie we wspólnocie. Nie to, jaką zajmuję w niej pozycję i ile dla niej podejmuję wysiłków, ale jak w niej kocham miłością Chrystusową moich braci i siostry . Tego, który jest ze mną od dawna i tego który dopiero staje na początku Drogi. Czy jest we mnie ten obowiązek kochania pomimo, tak jak czyni to mój Pan? Jeśli więc nie będę w tym do Niego podobny, to wszelkie inne działania podejmowane w Jego Imię będą niedopełnione. Prędzej czy później taki układ pęknie i objawi  się to w różnoraki sposób: zniechęceniem, poczuciem wyższości, chęcią władania i ciągłego pouczania, zgorzknieniem itp. Miłość jest jedynym argumentem i motorem działania i nie zużyje się, jeśli będzie zanurzona w tej jedynej Miłości, jaką jest Bóg. Moim obowiązkiem jest więc nieustanie przychodzić do Miłości Bożej, by przeze mnie płynęła ona na innych, tych, którzy wraz ze mną jednoczą się we wspólnocie. Mam być świadkiem Miłości i tym, przez którego ona płynie od Wiecznego Dawcy.
Przychodzę do wspólnoty i wiem, że jestem kochany i rozumiany, akceptowany i traktowany z szacunkiem. Spotykam ludzi, którzy kochają Pana Jezusa i są z Nim w przyjaźni, i którzy nie są egoistami i odnajdując Perłę zachęcają do ciągłego jej poszukiwania.
Jak więc nie ulec pokusie i nie pójść drogą zwodniczą, by szukać siebie, swojego znaczenia i samouwielbienia, traktując innych bez miłości? Stan wielu wspólnot pokazuje, że ideał nie będzie się realizował, ze względu na grzech poszczególnych ludzi i same przepisy i zasady, charyzmat wspólnoty czy założyciela nie stanowi żadnej ochrony przed zamętem i upadkiem. Tutaj potrzeba codziennego wydania się w ręce Pana Jezusa i wytrwałego, codziennego, uczciwego nawracania się, odcinania z Łaską Bożą tego, co nieświęte i grzeszne w nas. W każdym z nas, we mnie osobiście. Łatwo widzieć grzechy innych i rozwodzić się o nich w rozważaniach i dyskusjach. Odnajdować podteksty i ukryte motywacje w działaniach innych, szukać zdrady i knowań, nawet tam, gdzie ich nie ma. Nie na tym ma polegać życie wspólnoty. Wspólnota to miejsce objawiania się Ducha i Mocy Bożej ku zbawieniu każdego, tego silnego i tego słabego. A wszystko ma się dokonywać w miłości, w przebaczeniu, w rozumieniu słabości i akceptacji.
Jeśli człowiek przychodzi do wspólnoty po swoim nawróceniu z radością i zapałem neofity, to jak  wspólnota potrafi przyjąć go do siebie? Czy nie okaże się, że po pewnym czasie stanie się on zgorzkniałym chrześcijaninem, który już nie wierzy w Miłość Jezusa, tylko w zabawę w wypełnianie zasad, które da się spisać, zatwierdzić, nauczyć. Bóg jest Duchem i wieje kędy chce. Mówi do ciebie: musisz się na nowo narodzić, dzisiaj, jutro, zawsze musisz być nowy, nowością mojej miłości, która jest podstawową zasadą, prawem mojego Królestwa. Tutaj nie ma miejsca na legalizm. Najważniejsze jest: Kochaj Mnie i swojego brata, tego we wspólnocie, w rodzinie, w swoim środowisku. Daj się ponieść miłości, mojej miłości.

Chcę wspólnoty miłości, do której ciągnie mnie serce, nawet po wielu latach bycia w niej. Chcę widzieć u moich współbraci ciągły żar Bożej Miłości, widzieć, ze im zależy tak samo jak mnie na Bożych sprawach. Z tego chcę krzesać w sobie siłę i zapał do działania, nawet do ponoszenia ofiary. Inna wspólnota nie jest wspólnotą, jeśli miłość Chrystusa w niej nie mieszka.

Idę do Ojca, nieustannie, każdego dnia jestem coraz bliżej. Uczę się kochania, odrzucania tego co zbyteczne, byleby posiąść Chrystusa w Jego Duchu. Chcę pełną piersią zaczerpnąć miłości, która ostatecznie uczyni mnie w Chrystusie nowym człowiekiem. To czego nie chcę, to w Królestwie mojego Ojca być sam. Wiem, że Jego miłość dotyka każdego serca, by pociągnąć je ku sobie. Na ile to możliwe, chcę w tym Jemu pomóc i oglądać Jego cuda w każdym z nich, pośród tych braci i sióstr, z którymi żyję i z którymi jestem we wspólnocie.

Aby byli jedno. Te słowa Chrystusa dotykają tajemnicy wspólnoty – Kościoła. Jedno w Chrystusie, jedno w miłości, choć w różnorodności charakterów, pragnień, oczekiwań. Jedno w Tym, który kocha bezwarunkowo, który swoje dzieci prowadzi jak Dobry Pasterz do pełnej jedności w Królestwie Ojca.

Ruch Światło -Życie, Rejon Konin
Klasztor Misjonarzy Świętej Rodziny
Kazimierz Biskupi
charyzmat@vp.pl
Created with WebSite X5
Wróć do spisu treści