Emmanuel
Świętość człowieka to rzeczywistość bardzo realna i nie powinna mieć w sobie żadnych wyidealizowanych wyobrażeń. Nie istnieją święci idealni a niebo jest niebem grzeszników, ludzi, którzy przeszli przez wielki ucisk pokus, grzechu i upadku. Twoja i moja świętość nie jest zbudowana na idei bezgrzeszności, przecież niemożliwej do spełnienia. Natomiast na miłości – tak. Zawiera także w sobie potrzebę miłości i miłosierdzia wobec samego siebie. W takim ujęciu muszę pozwolić sobie na akceptację siebie takiego, jakim jestem.
Sama świętość dla siebie samej też nie ma sensu. Jest ona zawsze zwrócona w kierunku do relacji. Z Bogiem i z człowiekiem. Świętość jest po coś, służy czemuś i jest wynikiem wolnej decyzji człowieka.
Nasz Bóg jest zawsze zorientowany w stronę człowieka i zaproszenie do relacji z Nim jest ciągle aktualne. Zakłada nieodwołany wybór każdego z nas i zaproszenie do tego, by być w bliskości miłości.
Stąd świętość będzie decyzją wybrania tego samego w stosunku do Boga. Wybieram Go, bo poruszony Jego miłością chcę tak jak On, na Jego obraz i podobieństwo, kochać tak jak On. Pragnę być z Nim w przyjaźni, bez samotności i wyobcowania.
Znając więc kondycję swojego JA nie łudzę się tym, że jestem na tyle mocny, by zachować stan czystości serca, nie wchodząc już nie tylko w ewidentny grzech ale w sytuacje dwuznaczne, o nieokreślonym kolorycie moralnym. Wiele rzeczy już się wydarzyło i jeszcze się wydarzy, aż do końca,
do ostatniej chwili życia. Czy znaczy to jednak, że zostanę odrzucony na wieki i nie ma dla mnie nieba, nie ma nadziei?
Tymczasem mój Bóg jest Bogiem ze mną. To, że towarzyszy mi zawsze pokazuje mi prawdę, że jeśli Bóg akceptuje mnie z moją słabością i grzechem, to ja muszę zaakceptować w sobie świętość.
Jakie więc warunki muszę spełnić, by pójść do nieba? Myślenie o stanie nieba budzi we mnie tęsknotę i oczekiwanie, ale nie lęk. Stając więc mocno oparty o wiarę doświadczam akceptacji i ukochania. W rzeczywistości nawrócenia wchodzę w nowe życie dane od Chrystusa, bym jako nowe stworzenie posiadł nową ziemię i nowe niebo. To z decyzji wiary płynie pragnienie nowego życia, ale w słabości natury ludzkiej. Jestem realistą, wiem, że zawsze będę upadał. Wiem również, co należy zrobić w świetle decyzji wybrania Pana. Jeśli On jest Emmanuelem, to towarzyszy mi w tych trudnych momentach i czeka na jej ponowienie przeze mnie w geście pokuty i nawrócenia. To wtedy uruchamia się Jego miłosierdzie czyniące we mnie na nowo nowe życie. Świętość to zaufanie Panu i wybieranie Go codziennie i w każdej sytuacji, i w każdym położeniu. Nie ma innej drogi do nieba jak tylko przez Jezusa i z Jezusem.
Dlatego uczę się Jego obecności, ciągle uzmysławiam sobie Jego miłość i moc przebaczenia wobec mnie. Wyzbywam się swojej próżności i pychy i płynącej z nich myśli o samowystarczalności. Rozpościeram przestrzeń spotkania, daję Jemu szansę na relację i na ciągłe bycie razem.
Zatem jeśli umrę, czy coś wielkiego się wtedy stanie? Przecież już teraz jestem ze swoim Panem a On ze mną. Świętość wtedy to świętość teraz. Jeśli Pan jest ze mną teraz to rzeczywiście królestwo Boże już jest tu i teraz, pośród nas.
Dlaczego to bycie z Panem jest tak ważne? Jeśli bowiem odwrócę się od Niego, to właśnie tak wchodzi się w rzeczywistość piekła. Całkowite zjednoczenie, jednomyślność dokona się później i są teraz momenty niemyślenia o Bogu. Nie znaczy to jednak i nie stanowi znaku decyzji odrzucenia Pana. Chodzi raczej o ostateczne deklaracje i za nimi idące życie. Dlatego jestem bezpieczny. A grzech? Jego niszczycielska moc, która osłabia wolę i mroczy umysł, jest doświadczeniem codziennym każdego dnia, w większym lub mniejszym zakresie. Czy jednak może zabrać mi nadzieję życia wiecznego? Taka pokusa i zwodzenie przychodzi na bazie fałszywego mniemania, że Pan Bóg brzydzi się grzesznikiem i nie chce mieć z nim nic wspólnego. W tym momencie niedaleko już do samo odrzucenia i odwrócenia się od łaski zbawienia wysłużonej przez Jezusa. A przecież On umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze daleko, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Uczynił tak, bo przecież tak mocno Bóg umiłował świat z jego grzechem, wadami niedoskonałościami.
Wejdź w miłosierne serce Boga, które otwarte jest dla grzesznego człowieka, by tam nauczyć się reagować, myśleć, odczuwać tak jak On, by w Nim, w Bożym Sercu zostać świętym. Bóg rozpościera nad nami swoje miłosierdzie, bez którego nie ma świętości, nie ma nieba dla człowieka. Jesteś zaproszony do wejścia przez Jezusa, Boga z Nami, który towarzysząc ci w życiu bezpiecznie prowadzi cię do Ojca – czy jesteś dziś w stanie wziąć udział w Królestwie, przygotowanym dla ciebie od założenia świata?
Jezu, Boże bliski.
Bez warunków i lęku wchodzę w Twoją obecność,
tak blisko, jak tylko mi pozwolisz.
To Ty określ granice naszego bycia razem.
Chcę Cię uhonorować w moim życiu,
by nasza relacja była w miłości pełna szacunku i czci.
Ty jesteś Panem, ja jestem Tobie poddany.
Prowadź mnie pewną ręką.
Amen.
Grzegorz Łechtański 30 stycznia 2017 r.