Adwent - Diakonia Modlitwy KONIN

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus!
Diakonia Modlitwy
św. Michała Archanioła
Ruch Światło - Życie   Rejon Koniński
Przejdź do treści
Adwent.

    Oczekiwanie. I tęsknota. Bardziej tęsknota niż oczekiwanie, bo bardziej  mówi ona o miłości.  Jakoś nie ma we mnie potrzeby myślenia teraz o tym, co trzeba poprawić i w aptekarski sposób oddzielić z mojego życia jako nadmiarowe. Nie znaczy to, że nie ma nic do zrobienia – przecież nie usiądę bezczynnie w moim życiu duchowym i nie odwrócę się od prawdy o mnie samym. Ale jakoś czuję w głębi serca, że nie o to tu chodzi i nie to jest najważniejsze, to staranie. Bo rodzi się we mnie przekonanie, ze trzeba mi zacząć od tego, co ważne i właściwie ustawia moje patrzenie na Adwent, na Pana, na moich współbraci. Pytam się więc u progu tego Adwentu 2021 roku, od czego mam go zacząć.
I pomyślałem sobie, że aby właściwie pokierować u progu swoje kroki, muszę zerknąć do przodu, gdzie chcę dojść, jaki jest mój cel, ten krótki, i czy przypadkiem nie wpisuje się on w jakiś większy, który określa moją drogę już nie tylko przez ten najbliższy czas, ale przez ten wieczny. Bo przecież, po co dreptać w miejscu lub nawet cofać się przez ten miesiąc. Przecież chciałbym dobrych zmian, choć trochę, choć o centymetr, w moim życiu duchowym.
Mogę zdać się też na pewne utarte schematy działania i przyjąć to, co inni czynią w tym czasie. Czyli na przykład podjąć jakieś działania ascetyczne czy modlitewne. Natomiast muszę chyba jednak dostosować je do mojej osoby, bo tak jak buty, czy jak koszula, muszą pasować na rozmiar, w tym przypadku mojej duszy.
   Co więc mam zrobić?
  Patrzę więc na moje pragnienia. Z czego wynikają? Z czego wynika moja tęsknota, za czym wyglądam, czego odczuwam brak? A może chcę pozostać w tym miejscu i nie ruszać się z miejsca, bo tak wygodnie? Jedno i drugie miesza się we mnie. Z jednej strony pragnę ale druga część we mnie chce spokoju i nie wdawania się w czasem trudne i wymagające wysiłku zmagania.
Chcę ten czas potraktować zwyczajnie, bez jakiegoś nadęcia. Patrzę na moją pobożność, jak ją dopasować do wzmożonego w tym okresie myślenia o przyjściu powtórnym Pana Jezusa. A ponieważ przyjąłem do mojego życia Jego Nowe Życie, to jest we mnie to oczekiwanie. Teksty liturgiczne przypominają mi o tym, że niechybnie przyjdzie ale w swojej małości mówię: „nie teraz”. Sprawia to we mnie, że tęsknota się tępi a oczekiwanie zamienia się w „później” i „nie muszę się tym teraz zajmować”. Mało prawdopodobne, że świat się skończy w tym czasie. Sprawa więc wydaje się dość teoretyczna i prowadzi mnie do rozważań natury akademickiej. Jak więc poradzić sobie ze słabnącym zapałem i malejącą gotowością? I czy mam w swojej komórce, pod ręką, wystarczającą ilość oliwy do mojej lampy?
   Tak czy inaczej, Jezus przyjdzie – to fakt! I faktem jest, że nie wiem kiedy – prawda! I że tylko przede mną 4 tygodnie Adwentu. Po pierwsze, chcę przyjścia Jezusa już teraz, to jest tak, jak wygląda się ukochanej osoby – człowiek chodzi od okna do drzwi i wygląda, wyczekuje. Ale nawet jak osłabnie w tym chodzeniu, to spotkanie zaciera wysiłek i frustrację. Wiem, mogę się za mojego życia nie doczekać paruzji, ale ona przyjdzie i tak. Stąd niech umocni się we mnie postanowienie, że serce moje ma być gotowe wiarą, nadzieją i miłością, nawet, jeśli uczucia mówią mi co innego. Znajdę w Słowie Bożym motywację i żar wyglądania Pana.
   Po drugie muszę przede wszystkim zapytać Pana Jezusa, co właściwie muszę czynić teraz, w tym czasie. Czy mam bezproduktywnie spoglądać do góry i porzucić wszystko inne w geście oczekiwania? Słyszę wyraźne pouczenie, bym po prostu pracował, żył codziennością i tym co ona przynosi, bym w spokoju jadł zapracowany ciężko chleb. Ale Pan łagodnym gestem swej dłoni kieruje  moją twarz, w swoim kierunku i zaprasza, bym w tej codzienności nie stracił sprzed oczu Jego Oczu. Moje stopy, moje ręce są wrośnięte w ten trud każdego dnia ale serce, gdzie jest moje serce? Pan zaprasza mnie do komunii z Nim właśnie tu, właśnie teraz, w czas tego Adwentu; On potrzebuje mojego serca i zaprasza mnie, bym tak jak On poczuł potrzebę ogarnięcia Jego Serca. Tu jest mój Adwent, w Jego Sercu, tu gdzie odnajdę zaspokojenie tęsknoty; bym zamiast gorączkowego poszukiwania, chodzenia od okna do drzwi, odnalazł pokój i spełnienie już teraz, już tu. I by wtedy, gdy przyjdzie, na końcu, powitać Go jako domownika, który po czasie rozłąki zasiądzie ze mną do stołu, by opowiedzieć mi wreszcie twarzą w Twarz,  historię o Jego wędrówce, też spełnionej i ostatecznej, do mojego serca.

Ojcze,
Moje serce się nie pyszni.
Uspokoiłem mojego ducha,
Bo Ty przekonałeś mnie, że Jezus nie ominie mojego Serca, szukając tego, co zginęło.
Jak bardzo wyczekuję tej wieczności spotkania z Tobą, w głębi Jego Serca.
Tu i teraz, i wtedy.
Amen
Ruch Światło -Życie, Rejon Konin
Klasztor Misjonarzy Świętej Rodziny
Kazimierz Biskupi
charyzmat@vp.pl
Created with WebSite X5
Wróć do spisu treści